19 lipca 2011

Budapeszt - pierwsze spostrzeżenia

Budapeszt - podobieństwa, jakie dostrzegłem dotyczą dróg. Są tak samo dziurawe jak te polskie, a może nawet bardziej (przynajmniej po stronie Budy). Autobus zawsze strasznie się trzęsie, a kierowcy są dość specyficzni,  ale o tym zaraz. W ogóle ludzie są specyficzni.

Bulwary, główne ulice handlowe - są szerokie, czyste, wkoło pełno ludzi namawiających do zakupów, szczególnie po stronie Pesztu jest wiele ekskluzywnych sklepów i galerii. Innymi słowy - Budapeszt swoim przepychem i bogactwem rozkłada na łopatki każde polskie miasto.

Podoba mi się także klimat małych budańskich uliczek - co chwilę wzniesienia, pagórki, zakręty, spirale, wszystko się ze sobą plącze, każda uliczka wygląda niemal identycznie, więc łatwo się zgubić. Wkoło są małe stare domki, a co jakiś czas można zobaczyć panoramę miasta. Klimat miejsca, w którym mieszkam jest niesamowity.

Budapeszt to właśnie połączenie takich klimatów - siedmiogrodzkiego, z małymi wąskimi uliczkami pełnymi zakrętów i wzniesień, z tym wielkomiejskim - gdzie tętni życie i widać bogactwo. Dopełnieniem są niesamowicie dziurawe arterie.

Komunikacja - większość tramwajów i autobusów to stare rupiecie, które wydają się ledwie trzymać. Tak samo jak i metro. Kierowcy jeżdżą jednak bardzo szybko, lecz w takim mieście to chyba konieczność. Nie stoi się w korkach, mimo że zarówno zwykłych samochodów, jak i pojazdów należących do komunikacji miejskiej, jest bardzo dużo. Autobus podjeżdża co chwilę, a na miejsce dociera się bardzo szybko. Bilety są drogie, na całe szczęście dostaliśmy bilet miesięczny.

Dzisiaj do autobusu weszła kobieta - 1,50 wzrostu, trochę gruba, strasznie umalowana, ubrana jak na wiejską dyskotekę. Okazała się kontrolerem biletów. W ogóle, wszyscy ci kontrolerzy biletów, stojący w metrze, kontrolerzy na lotnisku - są strasznie niemili.

Zwykli ludzie - ogólnie są niesamowicie sympatyczni. W drodze z lotniska na uniwersytet, pytałem wielokrotnie o drogę. Ci ludzie, niezależnie od wieku, są w stanie zrobić wszystko żeby pomóc, jeśli tylko mówi się w ich języku.

Młody chłopak w wieku ok. 16 lat wraz ze swoją dziewczyną, odprowadzili mnie na przystanek autobusowy i poszukali odpowiedniej linii na rozkładzie,  kobieta w autobusie powiedziała, że nie ma takiej ulicy, na jaką chcę jechać, ale zaraz poszła do kierowcy i zapytała czy może przeszkodzić. Rozmawiali w czasie jazdy, a potem kierowca zatrzymał autobus w czasie kursu i poszedł do kierowcy autobusu stojącego na przystanku (z rozmowy wynikało, że sa kolegami) i zaczęli debatować nad moim problemem!

Ten kierowca wiedział, jak dojechać. Podczas oczekiwania na przystanku nabijał fajkę tytoniem, by w czasie jazdy ją palić. Na głowie miał czerwoną czapkę z daszkiem, a sandały które powinien mieć na nogach, leżały obok. Prowadził bez butów, na bosaka. W tych zakątkach po stronie Budy wszystko zdaje się rozpadać, a jednak ludziom jest to obojętne, jest im chyba wszystko jedno, nie dbają o to.

Jednak zawsze pomogą, a gdy poprosi się ich o pomoc, stają się niesamowicie rozmowni i przyjacielscy. Pierwszego dnia wielokrotnie zmuszałem się do rozpoczynania rozmów z obcymi ludźmi, bardzo się z tego cieszę.

Żeby lepiej to napisać, musiałbym mieć więcej czasu na przemyślenia i lepsze warunki. Jest strasznie gorąco. Jutro wg. mojej prognozy ma się ochłodzić.

Moi koledzy z pokoju to Meksykanin i Francuz - Pedro i Francois, poza tym dobrze znam 3 osoby ze Słowacji - dogadujemy się po naszemu, Fina, i jeszcze wiele innych osób, ich juz trochę mniej.

Niestety dużo mówimy po angielsku, mniej po węgiersku, ale na zajęciach obowiązuje jedynie węgierski, inne języki są zabronione. Jedzenie jest dziwne, ale na ogół dobre, choć nie zawsze.