Nawiedzone miejsca na Węgrzech |
1. Wyspa czarownic
http://szeged.varosom.hu |
Właściwie nie wyspa, a porośnięty gęstwiną półwysep w mieście Szeged, którego nazwa odnosi się do najbardziej ponurego okresu w dziejach Węgier. Wyspa czarownic uważana jest za miejsce nawiedzone. Niemogące zaznać spokoju duchy każdego wieczoru błąkają się po
okolicy. Zbliżające się w te miejsca osoby słyszą dziwne odgłosy wydobywające się z lasu.
23 lipca 1728 roku ułożono nad brzegiem Cisy 3 stosy, na których spalono 13 osób (6 mężczyzn i 7 kobiet) oskarżanych o zajmowanie się czarną magią. Kim były te osoby? Tego dokładnie nie wiadomo, legendy głoszą, że w tym roku do miasta zawitali "ludzie z zewnątrz", na temat których natychmiast zaczęto plotkować. Mieszkańcy obarczyli ich winą za wszystkie nieszczęścia, które miały miejsce w tamtym okresie. Tajemnicze osoby zostały schwytane i skazane na śmierć na stosie. Po wykonaniu wyroku mieszkańcy uspokoili się, lecz od tego momentu nie zbliżali się do półwyspu. Osoby wyznaczone do posprzątania miejsca wyroku odnalazły w popiołach 13 amuletów, których skazani nie mogli przy sobie mieć, ponieważ zostali wcześniej obdarci z ubrań. Amulety zniknęły w tajemniczych okolicznościach, a popioły rozwiane zostały przez wiatr. Od tego pamiętnego dnia w szumie liści da się usłyszeć ludzkie szepty, a spacerujące tamtędy osoby mają dziwne uczucie bycia obserwowanym.
23 lipca 1728 roku ułożono nad brzegiem Cisy 3 stosy, na których spalono 13 osób (6 mężczyzn i 7 kobiet) oskarżanych o zajmowanie się czarną magią. Kim były te osoby? Tego dokładnie nie wiadomo, legendy głoszą, że w tym roku do miasta zawitali "ludzie z zewnątrz", na temat których natychmiast zaczęto plotkować. Mieszkańcy obarczyli ich winą za wszystkie nieszczęścia, które miały miejsce w tamtym okresie. Tajemnicze osoby zostały schwytane i skazane na śmierć na stosie. Po wykonaniu wyroku mieszkańcy uspokoili się, lecz od tego momentu nie zbliżali się do półwyspu. Osoby wyznaczone do posprzątania miejsca wyroku odnalazły w popiołach 13 amuletów, których skazani nie mogli przy sobie mieć, ponieważ zostali wcześniej obdarci z ubrań. Amulety zniknęły w tajemniczych okolicznościach, a popioły rozwiane zostały przez wiatr. Od tego pamiętnego dnia w szumie liści da się usłyszeć ludzkie szepty, a spacerujące tamtędy osoby mają dziwne uczucie bycia obserwowanym.
Co ciekawe, spośród 124 procesów dotyczących używania magii, które odbyły się na Węgrzech, ponad połowa miała miejsce w Szegedzie.
2. Zamek Siroki
http://kirandulastippek.hu |
O położonym we wschodniej części gór Mátra zamku Siroki krążą przerażające pogłoski. Według opowieści, po zachodzie słońca w ruinach zamku pojawia się cień kobiety, który rzuca się z murów, pociągając za sobą siedem innych dusz. Legenda ta początki swoje znajduje w średniowieczu, kiedy po śmierci Kompolti Imrego - właściciela zamku - zaczęła prowadzić go jego córka, Gizella. Pewnej nocy w zamku nocowało siedmiu rycerzy i wszyscy zakochali się w Gizelli. Ta - choć nie była nigdy wcześniej zakochana - zapałała uczuciem do jednego z nich. Niestety tylko do jednego. Rycerze zadecydowali więc, że zawalczą pomiędzy sobą o względy dziewczyny, a zwycięży ten, który przeżyje. Niestety rycerz, w którym zakochała się Gizella, poniósł śmierć. Ta natomiast przebiła mieczem pozostałego przy życiu rycerza, po czym popełniła samobójstwo, rzucając się z najwyższej baszty zamku.
3. Osiedle duchów w Budapeszcie
http://debmedia.hu |
IV. dzielnica Budapesztu, nosząca również nazwę Újpest (nowy Peszt) została przyłączona do stolicy Węgier w latach 50-tych ubiegłego wieku. Natychmiast rozpoczęto renowację starych, zniszczonych budynków, a także postanowiono przygotować teren pod budowę nowych. Były to czasy, kiedy popularne było usuwanie starych cmentarzy (w Budapeszcie usunięto ich 75 z 87 istniejących), więc podobny los spotkał w 1964 roku znajdujący się w Újpest stary cmentarz Magdolnavárosi Sírkert, a w latach 1969 - 1972, powstało w tym miejscu osiedle mieszkaniowe.
Wzmianki o dziwnych wydarzeniach zanotowano już w pierwszych miesiącach budowy osiedla. Wśród miejscowych szybko rozprzestrzeniła się plotka, że na miejscu prac dzieje się coś dziwnego. Budowlańcy często narzekali na złe samopoczucie, często popełniali błędy, miały miejsce makabryczne wypadki. Zatrudniony do pilnowania terenu budowy dozorca twierdził, że w trakcie nocnej warty wielokrotnie widywał przemykający szybko cień człowieka. Pewnej nocy w trakcie pełnienia warty, dozorca ten uciekł w panice z miejsca pracy. Mężczyzna był znany ze swojego pijaństwa i możliwe, że przyśnił mu się koszmar, lecz tego typu historie były powtarzane przez przyszłych mieszkańców osiedla, którzy niezbyt chętnie wprowadzali się na miejsce, w którym do niedawna stał cmentarz.
Wzmianki o dziwnych wydarzeniach zanotowano już w pierwszych miesiącach budowy osiedla. Wśród miejscowych szybko rozprzestrzeniła się plotka, że na miejscu prac dzieje się coś dziwnego. Budowlańcy często narzekali na złe samopoczucie, często popełniali błędy, miały miejsce makabryczne wypadki. Zatrudniony do pilnowania terenu budowy dozorca twierdził, że w trakcie nocnej warty wielokrotnie widywał przemykający szybko cień człowieka. Pewnej nocy w trakcie pełnienia warty, dozorca ten uciekł w panice z miejsca pracy. Mężczyzna był znany ze swojego pijaństwa i możliwe, że przyśnił mu się koszmar, lecz tego typu historie były powtarzane przez przyszłych mieszkańców osiedla, którzy niezbyt chętnie wprowadzali się na miejsce, w którym do niedawna stał cmentarz.
Pierwsi lokatorzy osiedla narzekali na przeraźliwe dźwięki, trzaski, zgrzyty, odgłosy pukania do drzwi i szuranie butami. Zjawiska te występowały najczęściej w nocy. Narzekano na samoczynnie włączające się sprzęty oraz światła. Wieść o tajemniczych wydarzeniach rozniosła się po całym osiedlu, które zyskało miano Osiedla duchów. Na wyższych piętrach jednego z budynków dostrzegano również tajemnicze błyski, lecz początkowo obwiniano o nie przejeżdżające w pobliżu osiedla tramwaje. Według słów mieszkańców, błyski te widywane były jednak także z zewnątrz. Pewnej nocy jedna z rodzin zamieszkałych na dziesiątym piętrze wspomnianego bloku, opuściła mieszkanie i spędziła noc u znajomych. Następnego dnia członkowie rodziny zjawili się tylko po to, żeby zabrać kilka najbardziej wartościowych przedmiotów, a później słuch po nich zaginął. Wspominają o nich starsi mieszkańcy osiedla, którzy zaczepieni rano podczas wyprowadzania psów, potwierdzają prawdziwość tej historii. Twierdzą, że tej spokojnej, ciepłej nocy trupio bladzi sąsiedzi z jakichś tajemniczych powodów gorączkowo próbowali wezwać taksówkę.
Rankiem rozeszła się wieść, że mieszkanie jest nawiedzone. Niebawem podobna sytuacja miała miejsce w innym bloku, a mieszkańcy osiedla zaczęli myśleć o sprzedaży mieszkań - nawet po zaniżonej cenie - i jak najszybszej wyprowadzce, choć związane było to również z hulaszczym trybem życia niektórych mieszkańców, którym duchy najwyraźniej nie przeszkadzały. Te natomiast dawały znać o sobie coraz częściej. W pewnym okresie całe dziesiąte piętro jednego z bloków zostało odgrodzone metalowymi kratami i wyłączone z użytku. Z wind usunięto przyciski oznaczone numerem 10. Narzekano na silny zapach spalenizny, który zdaniem niektórych był niepodważalnym dowodem na obecność duchów.
Osobom, które chciałyby zbadać tajemnicę tego miejsca podpowiem, że znajduje się w pobliżu dwóch ostatnich stacji trzeciej linii metra. Poniżej załączam mapkę z naniesionym fragmentem mapy historycznej z 1903 roku. W miejscu, gdzie stał wcześniej cmentarz (węg. temető), naprawdę znajduje się teraz osiedle. Naniosłem fragment starej mapy na nową i tak oto wszystko staje się jasne.
Rankiem rozeszła się wieść, że mieszkanie jest nawiedzone. Niebawem podobna sytuacja miała miejsce w innym bloku, a mieszkańcy osiedla zaczęli myśleć o sprzedaży mieszkań - nawet po zaniżonej cenie - i jak najszybszej wyprowadzce, choć związane było to również z hulaszczym trybem życia niektórych mieszkańców, którym duchy najwyraźniej nie przeszkadzały. Te natomiast dawały znać o sobie coraz częściej. W pewnym okresie całe dziesiąte piętro jednego z bloków zostało odgrodzone metalowymi kratami i wyłączone z użytku. Z wind usunięto przyciski oznaczone numerem 10. Narzekano na silny zapach spalenizny, który zdaniem niektórych był niepodważalnym dowodem na obecność duchów.
Osobom, które chciałyby zbadać tajemnicę tego miejsca podpowiem, że znajduje się w pobliżu dwóch ostatnich stacji trzeciej linii metra. Poniżej załączam mapkę z naniesionym fragmentem mapy historycznej z 1903 roku. W miejscu, gdzie stał wcześniej cmentarz (węg. temető), naprawdę znajduje się teraz osiedle. Naniosłem fragment starej mapy na nową i tak oto wszystko staje się jasne.
Pozsonyi utcai lakótelep. Nawiedzone osiedle w Budapeszcie (pol. Osiedle przy ulicy Bratysławskiej). |
4. Czarny dwór
http://mult-kor.hu |
Na obrzeżach Balatonederics, w pobliżu zdziczałego parku znajduje się nawiedzony dwór. Budynek wybudowany został przez rodzinę Nedeczky. Pierwsza tragedia miała miejsce w 1912 roku, kiedy to lokalny pasterz zabił z zazdrości swoją ukochaną, która była zatrudniona na dworze jako kucharka. To wydarzenie zapoczątkowało serię dziwnych tragedii. Dwa lata później Nedeczky Jenő z okazji swoich 74. urodzin popełnił samobójstwo. Nowym właścicielem posiadłości został Vág Jenő, który wprowadził się do niej z żoną. Jakiś czas później przyłapał ją na zdradzie i również popełnił samobójstwo. Wdowa natomiast zdradziła także kochanka, z powodu którego życie odebrał sobie jej mąż. Kochanek, nie mogąc pogodzić się z utratą kobiety, również zdecydował się na popełnienie samobójstwa. Kobieta zyskała nowy przydomek - zaczęto nazywać ją Czarną Wdową. Oddała ona posiadłość w ręce jednego z głównych doradców pracujących w ministerstwie. Po pewnym czasie Niemcy dowiedzieli się o tym, że w czasach wojny prowadził on działalność szpiegowską i działał przeciwko III Rzeszy. Mężczyzna - nie chcąc ponieść śmierci z rąk Niemców - odebrał sobie życie.
5. Szpital Dziecięcy im. Pála Heima
http://www.veszpremkukac.hu
Szpital ten otwarto w mieście Veszprém w 1904 roku. Przez 47 lat pełnił funkcję schroniska dla dzieci działającego z ramienia państwa, lecz na opiekunach spoczywały raczej zadania typowe dla pracowników szpitali. W czasach II wojny światowej znacznie wzrosła liczba dziecięcych pensjonariuszy, ale - co bardzo niepokojące - znacząco wzrosła również śmiertelność niemowląt. Dzieci umierały każdego dnia. Miasto zostało zbombardowane, a wiele osób cierpiało na tyfus. Placówkę przekształcono na pełnoprawny szpital, co oznaczało ogromne zmiany. Budynek przebudowano i zmodernizowano, dając chorym dzieciom szansę na wyleczenie. Szpital działał do końca lat osiemdziesiątych, kiedy to oddział dziecięcy przeniesiono do Budapesztu - znajduje się obecnie w VIII dzielnicy. Bramy placówki zostały zamknięte, a okolica jest teraz cicha i opustoszała. Mimo to - przynajmniej według miejskiej legendy - na pustych korytarzach wciąż słychać rozpaczliwe krzyki dzieci.
Post zainspirowany materiałem nadesłanym przez Michała, który prowadzi blog o winie NieWinne Podróże. Powyższy tekst zawiera (przetłumaczone z języka węgierskiego) elementy wpisu, do którego link znajduje się na pierwszej pozycji w sekcji Źródła, a także własne tłumaczenia tekstów z innych stron wymienionych poniżej.
Źródła/References:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz